Data wydarzenia 12-16 stycznia. Kilka dni wolnego, brak śniegu na Wybrzeżu, cóż... możliwy kierunek? Tylko góry. A że nie lubimy tłumów, wybór padł na małą miejscowość Kluszkowce i resort narciarski Czorsztyn-Ski http://www.czorsztyn-ski.com.pl/ Kilka dni wcześniej zarezerwowaliśmy pokój w pensjonacie. Ceny w regionie 15-40 zł za osobę. Wyjazd o północy. Po drodze jak na złość zaczęła szwankować półośka. Na miejsce ledwo dojechaliśmy. Krótka wizyta na szrocie (udało się znaleźć jako środek zaradczy używaną półoś) i zamówienie wizyty u mechanika w miejscowości obok na następny dzień. Około 10-tej po rozpakowaniu wzięliśmy narty i hajda na stok. Po kilku godzinach białego szaleństwa i dokończeniu kilkuletnich nart pora na relaks. Postanowiliśmy pojechać na gorące źródła. Wybór padł na Vrbov na Słowacji http://www.vrbov.pl/kapielisko-vrbov/go ... ia-i-ceny/ . Czekała nas co najmniej godzina jazdy przez góry i ponad 50 km. Musieliśmy się posilić. Wybór padł na pierogarnię w Grywałdzie. Było pysznie i tanio. Następnie ruszyliśmy w stronę przejścia granicznego w Łysej nad Dunajcem.
W drodze na Słowację. W dole Sromowce Wyżne i Polana Sosny.
Oczywiście na samej granicy wizyta w Potravinach i zakup kartonu słowackiego pifka, rumu, kopaciarkiej slivki, czekolady studenckiej i innych smakołyków. Po dwóch godzinach moczenia się w gorącej szczawie lekko siarką z piekła zalatującej, zarządziłem odwrót. Po nieco ponad godzinie byliśmy na miejscu. Po łącznie 13 godzinach za kółkiem, i ponad 800 km, jedno słabe słowackie pifko zapewniło mi natychmiastowy odlot.
Miły pensjonacik
Pobudka wcześnie. Szykie śniadanie, warsztat (chłopaki w godzinkę zmienili półoś), wizyta w wypożyczalni nart i już o 10-tej znowu na stoku.
Widok ze stoku (wygasłego wulkanu Wdżar) na Tatry.
Po południu wizyta w Szczawnicy w Pijalni Wód
Do Jaworek do Bacówki na wypas żarcie.
-- 07 Mar 2015 21:40 --
Na trzeci dzień nartowanie od wczesnego ranka, po południu Bacówka i znów wizyta na gorących źródłach. Tym razem w Oravicach http://www.krajoznawcy.info.pl/stare-ba ... acie-24744 . Znowu czekało nas 60 km, ale też jakże miła wizyta w przygranicznych słowackich sklepach w celu odnowienia nadwątlonych zapasów. Pobyt w odnowionych basenach termalnych (5€ za wstęp bez ograniczeń czasowych) o temperaturze wody 36 st w jednym i 39 st. w drugim, nas też odnowił.
W drodze powrotnej krótka wizyta na ''lansik'' na Krupówkach. Niestety padał deszcz i wizyta skróciła się do godziny.
Czwarty dzień bardzo słoneczny. Był w końcu czas na fotki na stoku i kręcenie filmów
-- 07 Mar 2015 21:50 --
Po południu wizyta w wąwozie Homole, obiadek i powrót do pensjonatu. Zapasy znowu zostały uszczuplone.
Piątego i ostatniego dnia szusowanie trzeba było zakończyć o 14-stej, spakować się i ruszać spowrotem do domu. Przed nami prawie 700 km. Po drodze w Rabce w super bacówce Siwy Dym wcięliśmy równie super obiad i lufa w stronę morza. O północy słowackie pifko i tym optymistycznym akcentem można zakończyć tą jakże esencjonalną wyprawę.
Pojechaliśmy tylko na kilka dni na narty, a po takich intensywnych pięciu dniach czuliśmy się jak po wyprawie dookoła świata.
Kilka dni wolnego, brak śniegu na Wybrzeżu, cóż... możliwy kierunek? Tylko góry.
A że nie lubimy tłumów, wybór padł na małą miejscowość Kluszkowce i resort narciarski Czorsztyn-Ski http://www.czorsztyn-ski.com.pl/
Kilka dni wcześniej zarezerwowaliśmy pokój w pensjonacie. Ceny w regionie 15-40 zł za osobę.
Wyjazd o północy. Po drodze jak na złość zaczęła szwankować półośka. Na miejsce ledwo dojechaliśmy. Krótka wizyta na szrocie (udało się znaleźć jako środek zaradczy używaną półoś) i zamówienie wizyty u mechanika w miejscowości obok na następny dzień.
Około 10-tej po rozpakowaniu wzięliśmy narty i hajda na stok. Po kilku godzinach białego szaleństwa i dokończeniu kilkuletnich nart pora na relaks. Postanowiliśmy pojechać na gorące źródła. Wybór padł na Vrbov na Słowacji http://www.vrbov.pl/kapielisko-vrbov/go ... ia-i-ceny/ . Czekała nas co najmniej godzina jazdy przez góry i ponad 50 km. Musieliśmy się posilić. Wybór padł na pierogarnię w Grywałdzie. Było pysznie i tanio.
Następnie ruszyliśmy w stronę przejścia granicznego w Łysej nad Dunajcem.
W drodze na Słowację. W dole Sromowce Wyżne i Polana Sosny.
Oczywiście na samej granicy wizyta w Potravinach i zakup kartonu słowackiego pifka, rumu, kopaciarkiej slivki, czekolady studenckiej i innych smakołyków.
Po dwóch godzinach moczenia się w gorącej szczawie lekko siarką z piekła zalatującej, zarządziłem odwrót. Po nieco ponad godzinie byliśmy na miejscu. Po łącznie 13 godzinach za kółkiem, i ponad 800 km, jedno słabe słowackie pifko zapewniło mi natychmiastowy odlot.
Miły pensjonacik
Pobudka wcześnie. Szykie śniadanie, warsztat (chłopaki w godzinkę zmienili półoś), wizyta w wypożyczalni nart i już o 10-tej znowu na stoku.
Widok ze stoku (wygasłego wulkanu Wdżar) na Tatry.
Po południu wizyta w Szczawnicy w Pijalni Wód
Do Jaworek do Bacówki na wypas żarcie.
-- 07 Mar 2015 21:40 --
Na trzeci dzień nartowanie od wczesnego ranka, po południu Bacówka i znów wizyta na gorących źródłach. Tym razem w Oravicach http://www.krajoznawcy.info.pl/stare-ba ... acie-24744 . Znowu czekało nas 60 km, ale też jakże miła wizyta w przygranicznych słowackich sklepach w celu odnowienia nadwątlonych zapasów. Pobyt w odnowionych basenach termalnych (5€ za wstęp bez ograniczeń czasowych) o temperaturze wody 36 st w jednym i 39 st. w drugim, nas też odnowił.
W drodze powrotnej krótka wizyta na ''lansik'' na Krupówkach. Niestety padał deszcz i wizyta skróciła się do godziny.
Czwarty dzień bardzo słoneczny. Był w końcu czas na fotki na stoku i kręcenie filmów
-- 07 Mar 2015 21:50 --
Po południu wizyta w wąwozie Homole, obiadek i powrót do pensjonatu. Zapasy znowu zostały uszczuplone.
Piątego i ostatniego dnia szusowanie trzeba było zakończyć o 14-stej, spakować się i ruszać spowrotem do domu. Przed nami prawie 700 km. Po drodze w Rabce w super bacówce Siwy Dym wcięliśmy równie super obiad i lufa w stronę morza. O północy słowackie pifko i tym optymistycznym akcentem można zakończyć tą jakże esencjonalną wyprawę.
Pojechaliśmy tylko na kilka dni na narty, a po takich intensywnych pięciu dniach czuliśmy się jak po wyprawie dookoła świata.